
Jest coś takiego w tym miasteczku, co przyciąga każdego… A nas wciągnęło totalnie. Hoi An stało się ulubionym miejscem na świecie Karoliny i miasteczkiem, do którego zdecydowanie byśmy wrócili. Pomimo masy turystów, to takie miejsce, w którym tłumy, aż tak bardzo nie przeszkadzają. Wciągasz się w klimat miejsca. Oglądasz żółte domki i wiszące na nich lampiony, popijasz kawę w jednej z lokalnych kawiarnii i obserwujesz pływające po rzece łódki - zapominając o wszystkim.
Hoi an - miasto lampionów
Wystarczy, że przejdziesz się kawałek w stronę starego miasta i napotykasz setki lampionów. Wiszą wszędzie - nad ulicą, na sklepach, na mostach, płotach…dosłownie, gdzie tylko jest troszkę przestrzeni - tam jest lampion. Według legendy przynoszą szczęście, a patrząc na to, jak pięknie rozświetlają noc, można w to bez problemu uwierzyć. Po zmroku magia miasta nabiera jeszcze większej mocy, gdy kolorowe światełka odbijają się w wodzie.
A skoro już o wodzie mowa, nie sposób nie wspomnieć o tradycji puszczania papierowych lampionów na rzece. Wieczorami starsze Wietnamki sprzedają te świecące cuda, a każdy, kto wrzuca swój lampion na wodę, ma okazję pomyśleć życzenie. Ekologiczne? Niekoniecznie, ale to część lokalnej tradycji i kultury, a wypalone lampiony są potem wyławiane.

Hoi An - miasto lampionów

Przymiarki u krawcowej
Hoi An - miasto krawców
Gdy już spokojnie zwiedzisz miasto, koniecznie poszukaj jakiegoś krawca. W Hoi An znajdziesz wiele zakładów, w których w ciągu jednego dnia uszyją Ci wymarzony strój. My trafiliśmy do rodzinnej pracowni prowadzonej przez dwie siostry. Trochę się poskarżyły, że czasy świetności mają już za sobą i poprosiły nas o opinię i polecenie, jeżeli będziemy zadowoleni. Z radością przyjęły nasze zamówienia. Dziewczyny, Karolina i Natalia*, znalazły inspiracje na Pinterest’cie, dobrały materiały i poszły na przymiarki. Chłopaki, Kamil i Jakub*, postawili na lniane koszule i spodenki. Efekt? Stroje gotowe na drugi dzień! Natalka potrzebowała drobnych poprawek, ale siostry poradziły sobie z nimi w kilka godzin. Pamiątka praktyczna i stylowa, którą wykorzystujemy do dziś. Dlatego serdecznie polecamy!
📍Minh Nhi Family Tailor, 17 Trần Hưng Đạo, Street, Hội An, Quảng Nam, Wietnam
** Natalia i Jakub to nasi towarzysze podróży do Wietnamu i najlepsi przyjaciele. Jakub jest kuzynem Kamila, a Natalia to jego żona.
Atrakcje Starego Miasta i Polski akcent w Hoi An
Starówka w Hoi An wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jest bardzo malownicza i pełna historii. Przechadzając się wąskimi uliczkami, możesz podziwiać kolonialne budynki, świątynie, sklepy z rękodziełem i restauracje serwujące tradycyjne dania. Stare miasto to także doskonałe miejsce na zakupy – znajdziesz tu lokalne wyroby, odzież i biżuterię.
✅ Most Japoński – Zbudowany w XVII wieku przez japońskich kupców, stanowi jeden z najważniejszych symboli Hoi An. Most jest wyjątkowy nie tylko ze względu na swoją konstrukcję, ale także na magiczną atmosferę, którą tworzy, szczególnie wieczorem, gdy lampiony rozświetlają most.
✅ Targ w Hoi An – Warto wybrać się na targ, gdzie możesz poczuć prawdziwą atmosferę miasta. Oferowane są tu świeże owoce, warzywa, lokalne przyprawy, a także wyjątkowe jedzenie. Spróbuj tradycyjnego bánh mì, wietnamskiej kanapki, oraz cao lầu, charakterystycznego dania z makaronem.
✅ Kazik w Hoi An - A teraz coś, co sprawia, że serce pęka z dumy. W centrum miasta stoi pomnik Kazimierza Kwiatkowskiego, który dla Wietnamczyków jest prawdziwym bohaterem. To właśnie Kazik sprawił, że starówka Hoi An znalazła się na liście UNESCO. Spędził w Wietnamie siedemnaście lat, ratował zabytki, przywracał miastu dawny blask i zostawił tu kawałek swojej duszy. Miejscowi go uwielbiają, a jego imię jest tu wspominane z ogromnym szacunkiem. Tak bardzo kochał Wietnam, że chciał, by jego prochy spoczęły w My Son – starożytnym sanktuarium Czamów, ale rodzina nie wyraziła na to zgody.

Stare Miasto w Hoi An

Meet me in Hoi An

Ulica Starego Miasta
Wieczorny rejs łódką
Wieczorem wsiadamy na łódkę i płyniemy w szybki rejs po rzece, a wokół nas pełno rozświetlonych lampionów. Płynąc, mamy okazję podziwiać miasteczko oświetlone milionami lampionów, które tworzą niesamowity, magiczny klimat. Choć sam rejs nie jest zbyt romantyczny – wokół nas pełno ludzi, a sama podróż trwa tylko kilka minut – to widok na Hoi An z wody, zwłaszcza po zmroku, jest niezapomniany. Bilety na łódkę można kupić w małych drewnianych budkach przy nabrzeżu, a potem wystarczy ustawić się w kolejce i czekać na swoją kolej. Choć to krótka atrakcja, to i tak pozwala poczuć ten wyjątkowy klimat miasteczka.

Łódki w Hoi An
Nie tylko Stare Miasto. Atrakcje, z których musisz skorzystać będąc w Hoi An

An Bang Beach
1. An Bang Beach - plażowanie i surfing
An Bang Beach jest uznawana za najpiękniejszą plażę Wietnamu kontynentalnego. To mała publiczna plaża, przy której znajdziesz pełno dobrych knajpek z pysznym jedzeniem, a także miejsca, gdzie możesz wypożyczyć deskę surfingową i skorzystać z wietnamskich fal Morza Południowochińskiego. Chcesz po prostu odpocząć? Za drobną opłatą wynajmiesz leżak i parasol, a jeśli lubisz spokojniejsze klimaty, wybierz się na plażę o poranku, kiedy jest jeszcze pusto i słychać tylko szum fal.

Surfowanie w Hoi An
2. Lekcje gotowania połączone z wizytą na targu i rejsem łódkami bambusowymi
Jeśli chcesz nauczyć się gotować jak prawdziwy Wietnamczyk, koniecznie zapisz się na warsztaty kulinarne! To nie jest zwykła lekcja gotowania! Nasza wycieczka rozpoczyna się na targu z lokalnymi rybami, owocami i mięsem (UWAGA! Zapachy na targu mogą być mocno intensywne, więc osoby o wrażliwym zmyśle węchu lepiej niech trzymają się z daleka od części z rybami).
Następnie udajemy się do lasu kokosowego, gdzie odbywamy rejs łodziami bambusowymi, gdzie czeka na nas łowienie krabów prowizorycznymi wędkami, podziwianie bujnej roślinności i… szalony taniec łodzi. Tak, dobrze czytasz! W pewnym momencie wietnamscy przewodnicy zaczynają obracać łodzie wokół własnej osi, sprawiając, że wszystko kręci się jak w wesołym miasteczku. A dla tych, którzy lubią mocniejsze wrażenia, jest opcja “szybkiej” łódki – tam obroty nabierają prawdziwego tempa!
Po wodnych atrakcjach przychodzi czas na główny punkt programu – lekcję gotowania. Na farmie, w otoczeniu zieleni, zakładamy fartuchy i uczymy się przyrządzać klasyczne wietnamskie dania, takie jak phở, bánh xèo (chrupiące naleśniki) czy spring rollsy. Smakujesz, gotujesz, a potem zjadasz to, co stworzyłeś – najlepsza nagroda za kulinarne wysiłki!
Naszą wycieczkę odbyliśmy z firmą Cam Thanh Family Tours, a jej koszt to ok. 100 zł/os.

Targ - stoisko z rybami

Łódki bambusowe

Lekcje gotowania
3. Warsztaty tworzenia lampionów
Jak już wspomnieliśmy, spacerując po Hoi An, nie da się nie zauważyć wszechobecnych lampionów. Są absolutnym symbolem miasta i świetnie nadają się na pamiątkę. Oczywiście, możesz po prostu kupić taki w sklepie… ale czemu nie zrobić go samemu?
W Hoi An organizowane są warsztaty, na których można nauczyć się tradycyjnej sztuki tworzenia lampionów. Wybierasz kształt, kolor, wzór i pod okiem lokalnych rzemieślników tworzysz swój własny, unikalny lampion.

Lampiony w Hoi An
Gdzie spać w Hoi An?
Nasz nocleg z Hoi An wspominamy do dziś! Szukanie miejsca do spania zostawiliśmy na ostatnią chwilę, bo pogoda pokrzyżowała nam plany – mieliśmy jechać z Da Nang do Ba Na Hills, a potem do Hoi An, ale mgła zmusiła nas do zmiany kolejności. Siedząc w taksówce, spontanicznie zarezerwowałam pierwsze dostępne AirBnB, jakie znalazłam.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, rodzina wynajmująca nocleg wyglądała na… zaskoczoną naszym przyjazdem. Dopytywali, jak rezerwowaliśmy pokój, a choć widać było ich lekkie zakłopotanie, cieszyli się, że przyjechaliśmy. Zameldował nas starszy pan w białej podkoszulce i złotym łańcuchu – wyglądał jak wyjęty z filmu o wietnamskiej mafii (ale takim komediowym, bo z twarzy wyglądał na super miłego :D). Jego żona z uśmiechem poprosiła, żebyśmy dali im jeszcze kilka godzin na przygotowanie pokoju. Nie było problemu – zostawiliśmy plecaki i poszliśmy zwiedzać.
Gdy wróciliśmy, nasz pokój był gotowy. W środku pełno zabawek i zdjęć chłopca – prawdopodobnie ich syna. Pierwsza myśl? „Nie mieli już wolnych pokoi i na szybko posprzątali pokój dziecka, żeby nas przyjąć.” Wszystko wyglądało w porządku, aż do kolejnej nocy, kiedy późnym wieczorem zobaczyliśmy tego samego chłopca śpiącego na kanapie w recepcji, która jednocześnie była salonem ich domu. Serce nam pękło.
Nie wiedzieliśmy, co o tym myśleć – czy to u nich norma i ten pokój faktycznie był przeznaczony na wynajem? Czy po prostu chcieli nas ugościć, bo system zrobił błąd i nie mieli innej opcji? W pokoju były dwa łóżka małżeńskie, więc wszystko wydawało się w miarę standardowe… ale ta sytuacja wciąż nas zastanawia.
Mimo wszystko, nasz nocleg wspominamy dobrze. Właściciele byli niezwykle mili, w całym domu panowała czystość, a lokalizacja – idealna, zaledwie 15 minut pieszo od starego miasta.

Nasz nocleg ze zdjęciem syna właścicieli
Dodaj komentarz
Komentarze